Wiki

  • Data wydania

    17 września 1991

  • Czas trwania

    11 utworów

Albumem "No More Tears" Ozzy Osbourne powrócił na zasłużoną pozycję "niekoronowanego władcy heavy-metalu", utraconą na rzecz takich kapel jak chociażby Guns And Roses, Motley Crue czy Iron Maiden. Pierwsze oznaki tegoż powrotu zawierał już poprzedni album wokalisty - "No Rest For The Wicked" , ale dopiero w przypadku "No More Tears" Ozzy osiągnął sukces artystyczny na równi z komercyjnym i po raz pierwszy od czasu swojej współpracy z genialnym Randym Rhoadsem, wydał rewelacyjny album, na którym wobec żadnej piosenki nie można przejść obojętnie. Praktycznie każdy utwór zostawia po sobie w naszej pamięci coś szczególnego.
Na "No More Tears" (psst - to znaczy, że nie szczypie w oczy) słychać i widać zmiany w życiu wokalisty (udane próby zerwania z alkoholizmem i narkotykami). Okładka nie jest mroczna i ciemna, lecz przedstawia dobrodusznie wyglądającego Ozza z… malutkimi skrzydłami anielskimi. Także muzyka się zmieniła. Młodziutki gitarzysta Zakk Wylde wspiął się chyba na wyżyny swoich umiejętności - wymyślił cudowne riffy i linie melodyczne oraz zapierające dech w piersiach solówki. Czy ktoś może mi podać inny przykład gitarzysty, który w tak młodym wieku (23 lata) osiągnął szczyt swoich umiejętności ??? Ponadto Ozzy napisał doskonałe teksty, a co warto podkreślić pomógł mu w tym Lemmy Kilminster z Motorhead (współtworzył teksty do 4 utworów).
Album otwiera kontrowersyjny "Mr. Tinkertrain" opowiadający o problemie pedofilii. Słyszymy fragment rozmowy dzieci (jakby z jakiegoś przedszkola), które szukają jakieś zaginionej dziewczynki i pytają czego ten pan tutaj chce. Po chwili włącza się dźwięk rodem z pozytywek z początku XX wieku, aż w końcu wszystko zostaje brutalnie przerwane przez ostre wejście Zakka ze znakomitym riffem. Już wiadomo, że będzie dobrze. Linia melodyczna ze świetną sekcją rytmiczną i bardzo ciekawie śpiewającym Ozzym, nie pozostawia nic do życzenia, podobnie jak refren i solówka. Zaczęło się więc wyśmienicie.
W kolejnym utworze Ozzy tłumaczy nam, że nie ma zamiaru zmieniać świata i chciałby, żeby świat nie próbował zmienić jego. Znów mamy dobry riff i melodyjny, łatwo wpadający w ucho refren, ale piosenka jest raczej przeciętna, z wyjatkiem solówki, która po prostu nie może sie nie podobać.
Trzeci utwór - "Mama I'm Coming Home", to świetna i niebanalna ballada z bardzo fajnym wstępem na "pudle", jeden z nielicznych kawałków Ozzy'ego który może spodobać się twoim rodzicom…
Po chwili wyciszenia, wracamy jednak do ostrego grania. "Desire" otwiera (i zamyka) intrygujący thrashowy wstęp Zakka, potem jednak przechodzi on w kolejny melodyjny kawałek ze świetnym refrenem.
No i w końcu tytułowy utwór. Z początku może wydawać się nieciekawy, ale już po chwili zachwyca. Oparty jest na basowym riffie (plus czesto włączające się klawisze), przerywanym świetnymi, ostrymi wejściami Wylde'a. W połowie utworu mamy nieoczekiwaną zmianę tempa (pianino,klawisze i gitara) i kolejne genialne solo. Uwagę zwraca również doskonały refren i linia wokalna oraz kolejny intrygujący tekst (tym razem mowa o facecie który porywał striptizerki, kochał się z nimi, a później je zabijał). Naprawdę rewelacja ! Ale nie ma czasu na odpoczynek…
Oto rozpoczyna się "S.I.N" dla mnie jedna z najgenialniejszych piosenek Ozzy'ego. Najpierw Zakk kombinuje cosik na gitarze, aby nagle przerwać to "brzdąkanie" super-melodyjnym riffem. Ozzy śpiewa naprawdę rewelacyjnie, zwłaszcza w genialnym refrenie. Mamy tutaj też 2 solówki. Ale jakie solówki… Już pierwsza z nich porywa niesamowitym tempem i melodią, ale to dopiero drugie, zamykające utwór "solo" to … (brak mi słów). Zakk stosując pełno gitarowych efektów i sztuczek stworzył solóweczkę, która za każdym razem powala mnie na kolana. Może nie jest to coś odkrywczego, ale ma w sobie niesamowitą energię i "coś", co sprawia, że można jej słuchać bez końca. Dla mnie jedna z najlepszych solówek jakie kiedykolwiek wymyślono.
Ale Ozzy nie pozwala siedzieć z wybałuszonymi gałami z wrażenia, tylko rozpoczyna "Hellraiser". Tym utworem też można zachwycać się bez końca. Najpierw doskonały wstęp - mroczne klawisze przerywane niesamowitym dźwiękiem gitary, potem super melodia, no i refren. To jest dopiero majstersztyk. Z dodanymi chórkami i atakami gitary Zakka, brzmi odlotowo i natychmiast wpada w ucho, zostając tam jeszcze na długo (o ile nie na zawsze). Nie możemy oczywiście zapominać o obowiązkowej prezentacji umiejetności Zakka… Co tu dużo pisać, ten gość jest po prostu WIELKI !!!
Potem w końcu mamy chwilę oddechu przy spokojnym "Time After Time", ale po tej krótkiej przerwie Ozzy znów atakuje nas niesamowitymi utworami. Najpierw "Zombie Stomp" z zaskakującym poczatkiem - przez dwie minuty słyszymy bas, gitarę i perkusję oraz ciekawe efekty dźwiękowe (pojawia się m.in. coś w stylu koparki), aż w końcu Ozzy zaczyna śpiewać. I znów… fajny tekst, melodia, refren i solówka…
Tak samo jest z "A.V.H" - z tymże wstęp jest juz znacznie krótszy i zagrany na "pudle", a riff ciekawszy i bardziej rozbudowany. No i na sam koniec kolejna miła dla ucha balladka i koniec…
Uff… Ależ to szybko zleciało… Co tu jeszcze można dodać ? Ta płyta naprawdę jest warta każde pieniądze, jeżeli więc nie znasz tego wydawnictwa, pędź jak najszybciej do najbliższego sklepu muzycznego i uzupełnij braki w swojej kolekcji. Zapewniam - "No More Tears" - to totalny odlot !

Edytuj wiki

Nie chcesz oglądać reklam? Ulepsz teraz

Podobne albumy

API Calls

Scrobblujesz ze Spotify?

Powiąż swoje konto Spotify ze swoim kontem Last.fm i scrobbluj wszystko czego słuchasz z aplikacji Spotify na każdym urządzeniu lub platformie.

Powiąż ze Spotify

Usuń